środa, 6 sierpnia 2014

Sing the dreams or to be a doctor?

       Nigdy nie chciałam być Księżniczką. Nigdy nie chciałam być Gwiazdą. Nie bawiłam się lalkami, miałam tylko jedną Barbie, wolałam śpiewać i malować albo grać w piłkę nożną. Udawanie Rembrandta to jednak nie była moja bajka, nie wychodziło mi to źle, ale byłam zbyt szablonowa. Na zabawy w Messiego też nie miałam możliwości, a może aż tak bardzo mi nie zależało. Dziecięce marzenia uderzyły we mnie dopiero 
w gimnazjum, w drugiej klasie. Dotarło do mnie, że śpiewanie to coś, co kocham, niby od najmłodszych lat to robiłam, ale nigdy nie czerpałam z tego tak ogromnej przyjemności, ja po prostu to czuję! Nowa szkoła sprawiła, że zostałam nazwana Księżniczką, Gwiazdą, jednak nie przeszkadzało mi to. Wiesz, nawet mi to odpowiadało, mimo że ludzie mówili to z przekąsem. Wylała się fala krytyki, rzadko konstruktywnej, nieskromnie to zabrzmi, ale wiedziałam, że czysto śpiewam, nie miałam po prostu techniki, ale to było poprawne. Ambicje brały górę, śpiewałam naprawdę trudne piosenki, ćwiczyłam godzinami, ale kochałam to. Kurde, opowiadam Ci to trochę tak, jakby miała zaraz zdarzyć się jakaś katastrofa. Ale czy zdarzyła się? Raczej nie, chociaż pozostawię to do Twojej oceny. Zrezygnowałeś kiedyś z marzeń? Mam nadzieję, że nie, ale czasem masz jakieś czynniki ograniczające. Marzyła mi się szkoła wokalna, ba, nadal mi się marzy, ale kogo to Haniu obchodzi, skoro nie ma takiej w okolicy?
         Zakończyłam gimnazjum z bardzo dobrymi wynikami, mogłam sobie wybrać szkołę. To teraz słuchaj, jakie Księżniczka miała dylematy. W bogatej ofercie edukacyjnej lubelskiej szkoły nie było rzecz jasna klasy, gdzie Hania mogłaby śpiewać, więc pozostały trzy możliwości-klasa biologiczna, z maturą międzynarodową oraz matematyczno- informatyczna. Ty też mi powiesz, że idź tam, gdzie byś chciała, wybierz przedmioty, które lubisz? Profil dla Hani, to jakiś inf-muz-wf. Hania na Ministra Edukacji! Tok rozumowania przedstawiał się następująco: "Poszłabym na matif, ale nie lubię matmy, natomiast kocham informatykę i akceptuje fizykę, a tam najwięcej i tak będzie matmy, choleera. Na drugi ogień biolchem, ale tak właściwe Haniu, dlaczego? A bo mama lekarz, szanowany zawód można zdobyć, ambitna klasa, dam radę, ale co jak nie będę systematyczna? Cholera. A ta międzynarodowa? Spore mozliwości Hana, spore, ale Ty głupku nie znasz angielskiego, po co ci to?" Klamka, zapadła, będę zakuwała biologię. Czy to właściwa decyzja? Okaże się za trzy lata. Zaraz mi zarzucisz, że przecież mogę sobie chodzić na zajęcia ze śpiewania, ale chyba nie bez kozery zostałam nazwana Gwiazdą, lubię stać na scenie, nie przeraża mnie publiczność. Śpiewam dla nich, nie czuję tremy, czuję szczęście. 
            Już możesz się pośmiać. Miałam wyśpiewać marzenia a będę na własne życzenie zakuwała biologię. Nie odbieraj tego jak użalanie, ja z każdej sytuacji zawsze widzę wyjście, zawsze je wykorzystuję, łapię nić Ariadny. Chciałam Ci tylko pokazać, że warto mieć pasję, nie bać się okazywać emocji. Śpiewałam piosenki na różnych okazjach, miałam swoje pięć minut, każdy utwór wyrażałam całą sobą. A Ty, o czym marzysz tak w głębi serca? Do czego nie przyznajesz się samemu przed sobą? Zrób coś z tym. Racja, poniesiesz konsekwencje, zawsze się jakieś wyrzeczenia,ale później masz szansę odnieść sukces. Naucz się śmiać z siebie, słyszałam w szkole " Dla takiej gwiazdy trzeba oddzielny recital", albo  "Jak ona mogła dostać tę piosenkę a nie ja, ona nie umie śpiewać" ale to "Uspokajam się, jak słyszę twój głos" albo gratulacje po występie są bezcenne. Co Panu dolega?
HB

wtorek, 5 sierpnia 2014

Raspberry Adventure

         Lubisz trzymać w ręku pieniądze? Pieniądze rodziców? Ja czuję się bardzo niefajnie wydając kasę rodziców, ale nic póki co na to poradzić nie mogę, więc staram się po prostu robić przemyślane zakupy. Od kilku lat chodziła mi po głowie jakaś praca wakacyjna, ale miałam problem ze znalezieniem czegokolwiek, bo nie miałam kontaktów. W końcu trafiła się możliwość zbierania malin, typowa, męcząca praca fizyczna, ale właśnie takiej szukałam, chciałam zobaczyć, jak to jest samemu na coś zapracować. Nie sądziłam, że może być tak ciężko.
         Tuż po dziewiątej pojechałam z Kingą, oczywiście nie trafiłyśmy za pierwszym razem, ale ostatecznie dostałyśmy łubianki i informację, jak zbierać. Na początku musiałyśmy wyglądać trochę komicznie, bo zaczynami zbierać, słuchawki w uszach, ubrania jakieś całkiem ładne, okularki na oczach, włosy co chwila poprawiane, ale po chwili zeszłyśmy na ziemię i wygląd totalnie przestał mieć znaczenie. Po godzinie Księżniczka miała już obolałe plecy, podrapane ręce. Kiedy nazbierałam cały koszyk i część kolejnego, powiedziałam, że idę do Tesco po coś do jedzenia. Koszyk był podpisany, postawiony tam, gdzie mi kazali. Na początku trochę się obawiałam, ale w końcu pojechałam. Nie było mnie może z pół godziny, wróciłam jakaś taka rześka i zadowolona, ale po chwili zrzedła mi mina. Brawo Haniu, jak kto głupi, to aż miło. Możesz się domyślać, że mojego koszyka nie było na polu! Moja dusza już zaczynała płakać, pobiegłam do Pani, do której należało pole, powiedziała, że jakoś znajdziemy. Było mi bardzo smutno, ale jednocześnie tak mnie złość rozwalała, że średnio mi szło dalsze zbieranie. Jeżeli nigdy nie zbierałeś owoców, to nie będziesz sobie w stanie wyobrazić, ile trudu, zmęczenia kosztowało mnie nazbieranie takiego pełnego kosza. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, więc wszystkie maliny powędrowały na przyczepę, każda skrzynka oczywiście podpisana. Każdy tam znosi tyle swoich zdobyczy, a ja jak taka sierota mam najmniej przez tą kradzież, Pani Urszula powiedziała, że i tak mi zapłaci za ten koszyk, bo go widziała, ale nie o pieniądze mi się rozchodziło, po prostu nie mogłam tego zrozumieć, jak ktoś mógł wziąć coś, co do niego nie należało i sie pod tym podpisać. Gdy wszystkie skrzynki były na przyczepie, Pani podeszła do dwóch chłopaków mniej więcej w moim wieku i mówi :"No to tak, jak nie znajdzie się Hani skrzynka, to nie dostaniecie ani gorsza, 
a wasze maliny pójdą na jej konto". Koszyczek znalazł się błyskawicznie :) Nawet kraść nie potrafił, po prostu wcisnął kartkę z moim imieniem w róg skrzynki i włożył kolejną ze swoim. 
        Przy gospodarstwie odbyło się ważenie i odbieranie należności. Tak w ogóle, to rwałam maliny u babci mojego chłopaka, także i on chętnie wpadł pod koniec zobaczyć jak wyglądam. Kochany człowiek. Jego Tato stwierdził, że wyglądam jak po wojnie, bo miałam ręce i nogi jakbym się cała noc cięła z żalu, na ubraniu pełno soku z malin. Po zważeniu dowiedziałam się, że ubierałam 20 kg, niezły wynik jak na pierwszy raz. Na pół żywa wróciłam do domu, miałam zakwasy tam, gdzie nie sądziłam, że można je mieć.
      W domu trochę się ze mnie familia pośmiała, rodzice nie wierzyli, że tyle uzbieram. Rzuciłam się na łóżko, oddając się mojej ukochanej fancie i czekoladowym lodom. Cholerny ból pleców nie zraził mnie do tego, by pójść tam jeszcze raz, właśnie w najbliższy czwartek się wybieram. Trochę tak bez ładu i składu piszę, ale to moje pierwsze kroki. Chciałbyś poznać moje zdanie na jakiś temat? Często odwiedzam stronę ask.fm/aleksandraszymczyk, na którą serdecznie zapraszam. Być może ta przygoda Hani Borówki nie była zbyt emocjonująca, ale sporo mi uświadomiła, jeżeli nigdy sam nie zarobiłeś pieniędzy, to naprawdę radzę spróbować. C'est la vie! 
HB



Where pepper grows

              Jak dużo postów napiszę tym razem? Spróbuje sobie sama kibicować, ale w duchu mam nadzieję, że znajdzie się ktoś jeszcze, kto będzie trzymał za mnie kciuki. Jeżeli czas pozwoli, to szybko się nie poddam. W roku szkolnym żyję naprawdę bardzo szybko, dopiero po fakcie myślę nad przeszłością, analizuję. Wakacje są dla mnie chwilami refleksji. Dochodzę czasem do smutnych wniosków, też tak masz? Dopada mnie chęć tworzenia historii, wspomnień, chcę coś po sobie pozostawić po sobie znak, ale mam słomiany zapał. Pierwszym krokiem było zapisywanie codziennych myśli, cytatów innych ludzi, kolejna zaś jest ta strona. Moje życie jest najeżone nerwowymi, dziwnymi sytuacjami Dasz szansę Hani?
                     
W niedzielę byłam z kolegami szynobusem w Lublinie na GC- Górkach Czechowskich, jest to las, w którym "rowerowcy" utworzyli sobie trasy do skakania na rowerach. Bilans spotkania to zaledwie cztery wywrotki i trzy przebite dętki. Było naprawdę zadziwiająco sympatycznie, mimo że atmosfera pomiędzy mną a koleżanką była zagęszczona, koledzy jednak nadrobili. Nie do końca jednak o tym chciałam się rozwodzić. Mój przyjaciel ma świetnego snapbacka, dzięki jego uprzejmości nosiłam tę czapkę cały dzień. Na dworzec udaliśmy się trochę wcześniej, znając polskie PKP. Kupiłam bilet, było tuż po 21.00, odjazd do Krasnegostawu był przewidziany na 21.35, także na spokojnie poszłam jeszcze do łazienki i pięć minut po dwudziestej pierwszej siedzieliśmy już w przedziale. Brzmi nudno, jednak za chwilę adrenalina skoczy mi o milion. Janek pyta, gdzie jego czapka, złapałam się za głowę, by stwierdzić, że jej tam nie ma, nigdy nie widziałam tak przerażonego wzorku przyjaciela, wygrzebałam telefon sprawdzając godzinę, była 21.31 - istne szaleństwo. Pomyślałam, że raz się żyje. Wiesz, że jeszcze nigdy nie biegłam tak szybko? Wyleciałam na peron, następnie podziemnie przejście, dwie łazienki, wypadłam do kasy, przepchałam się przez kolejkę, patrzę iii leży, na ladzie leży snapback z Vansa. Wybiegłam z budynku dworca, przepraszając wszystkich po drodze, jeszcze nie zdążyłam dojść do siedzenia, gdy szynobus ruszył, ledwo żywa padłam na fotel. Śmiech kolegów nie do opisania.  Jeszcze zanim wybiegłam, rzuciłam do Janka, że w razie zgubienia oddam mu pieniądze. Nie omieszkał się do tego wrócić. Wspomniałam, że całe szczęście, że się znalazła, a Janek:"Wiesz, jak powiedziałaś, że oddasz kasę, to pomyślałem, że fajnie tak nową kupić". Pól drogi powrotnej wyśpiewywałam hiszpańskie piosenki, kiedy przypomniałam sobie, że miałam do mamy zadzwonić. W ułamku sekundy zrzedła mi mina, nigdzie nie było mojego telefonu, Arek powiedział, że wybiegłam z nim na dworzec, ze łzami w oczach pobiegłam do przedziału na rowery. Wyobraź sobie moje szczęście, kiedy telefon leżał koło drzwi, musiałam go rzucić tam, gdy wybiegałam. Dziecko szczęścia normalnie, tyle ludzi wysiadało i nikt mi go nie ukradł. Tak to jest, jak ktoś nie śpi praktycznie 20 godzin.
        Hania Adventures, Hania Niepozbierana, Hania to w ogóle fajna dziewczyna. Mam szesnaście lat, mieszkam w Krasnymstawie. Nie masz nic przeciwko, abyśmy się poznali? Znajomi lubią słuchać, gdy opowiadam, co również skłoniło mnie do tego, by napisać o tym również Tobie. Dzisiaj może trochę nudnawo, ale początki zawsze są trudne. Być może ścisły umysł hamuje emocje humanisty. Pozdrawiam gorąco! 
HB